|
premier |
Wysłany: Śro 17:25, 05 Paź 2005 Temat postu: |
|
E tam. Ta historia jest tak jakos mało ciekawa.
Przedstawię Wam historię jaka sie przydarzyła pewnemu małżeństwu w Stanach.
O to ona:
Pewne amerykańskie małżeństwo, w którym mężczyzna nie mógł niestety
Mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca.
Po dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małżonek wyszedł na
golfa, zostawiając żonę w oczekiwaniu na przybycie "specjalisty".
Przypadek sprawił, że w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy
fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w
nadziei na
zarobek.
- Dzień dobry, madame, ja jestem...
- Ależ wiem, oczekiwałam pana - odpowiada kobieta i prowadzi go do środka.
- Ooo, doprawdy? - zdziwił się fotograf. - Ja, widzi pani, specjalizuję
się w dzieciach...
- Wspaniale, właśnie o to chodziło mężowi i mnie. - mówi
kobieta i po
chwili pyta spłoniona z emocji: - To gdzie zaczniemy?
- No cóż - odpowiada fotograf - myślę, że może pani zdać się
zupełnie na mnie. Mam duże doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak
ze
dwa -
trzy razy, później zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu
i z pewnością parę w łóżku. Nieraz doskonałe efekty osiąga się
na dywanie w salonie... Naprawdę można się wyluzować...
"Dywan w salonie..." - Myśli kobieta. - "Nic dziwnego, że mnie i Harry'emu
nic nie wychodziło..."
- Droga pani, nie mogę gwarantować, że każde będzie udane. -
kontynuuje fotograf. - Ale jeżeli wypróbuje się kilkanaście pozycji,
jeżeli strzelę
z sześciu - siedmiu różnych kątów, wówczas jestem pewien, że
będzie pani zadowolona z rezultatu... Kobieta z wrażenia zaczęła wachlować
się gazetą, a facet nawija
dalej:
- Musi się pani również liczyć z tym, że w tym zawodzie, podczas
roboty,
człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i
wychodzę
nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć,
że rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą oczekiwania...
Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wrażenia...
- Ha! A żeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne
bliźniaki!
Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi
przy
współpracy...
- Taka była trudna? - spytała mdlejącym głosem kobieta. -
Straszliwie... Żeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść
do
parku.
Ale był cyrk! Ludzie tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron,
żeby
zobaczyć mnie w akcji... TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko
wyobrazić:
TRZY
GODZINY ciężkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła i
jęczała
tak
głośno, że z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem
się spieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się
wkurzyłem,
kiedy
wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt...
- Sprzęt... - głos kobiety był ledwo słyszalny. - Chce pan
powiedzieć, że
wiewiórki naprawdę obgryzły panu... khem.. sprzęt..?
- Hehehe, a skądże, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak
hartowana stal...
No cóż, jestem gotów, rozstawię tylko statyw i możemy się zabierać do
roboty.
- STATYW ?
- No a jakże, musze na czymś oprzeć tę armatę, za ciężka jest, żeby ją
stale nosi.. Proszę pani! Proszę pani!!! Jasna cholera,
ZEMDLAŁA!!!! |
|
|
|
|
|